Kolejny post z serii, co bym chciała, ale mi nie wypada, nie ta okazja, nie ta kieszeń, nie te czasy. Naszło mnie jakoś i nie chce się odczepić, przypomina mi to natomiast, jak byłam mała i oglądałam jakieś magazyny dla kobiet, gdzie na zdjęciach pozowały laski w tym czy owym, a ja z koleżanką obok, wskazywałyśmy palcem na to co nam się podobało, wykrzykując przy tym: "Zamawiam!!" albo " To moje". Tak wiem.
Kapelusze, czapki, toczki, panamy, fedory, meloniki, cylindry, trilby i inne, rodzai nakrycia głowy jest dużo, od klasycznych wyglądem po te jak najbardziej fantazyjne. Nie ukrywam, że chciałabym nosić je na co dzień, ale jakoś mi nie pasują, no nie wiem coś jest nie tak. Może to kwestia momentu w życiu, w którym się znajduje, moment paru istotnych zmian w życiu, co za tym idzie, chyba następuje etap zmiany stylu, bo jak na razie, jest to mieszanka wszystkiego co wygodne, praktyczne i nie rzucające się w oczy. Pewnie pomału będę się starała jakoś to ustabilizować, co nie zmienia faktu że na kapelusze raczej wiele miejsca się nie znajdzie. Wracając do tematu, bo nie o mnie chciałam pisać, tylko o ich wyjątkowości. Od zawsze zwracałam na nie uwagę, czy na filmach głównie kostiumowych, na wyścigach, chociaż w Polsce tradycja nakrycia głowy w tym miejscu, trochę podupadła niestety, czy na moim nieśmiertelnym pintereście, gdzie głowa pęka od ilości zdjęć pięknych kapeluszy.
Mamy nakrycia fantazyjne, których raczej bym nie założyła, bo ani to okazji człowiek nie ma, ani nie jest księżną, ani stylu odpowiedniego, i jakoś czuję że moja głowa nie jest do nich odpowiednia, taka za bardzo sielska, żeby nie powiedzieć spowszedniała :
A tu jest parę, w których uważam że moja głowa czułaby się doskonale, to znaczy tak bardziej po ludzku, swojsku:
większość zdjęć pochodzi z PINTEREST-a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz