Małej stuknęło pół roku, odpukać jakoś jest nawet do przodu, nie jestem sfrustrowana, zapyziała (tak mi się wydaje), zgorzkniała, dalej uczymy się siebie. Nawiązujemy jakiś kontakt, nie chce mówić że jest dobrze, bo za każdym razem jak to mówię to coś się pieprzy.
Jest jedna rzecz, która mnie wkur.ia niemiłosiernie, to są matki. Nie zaznałam na własnej osobie terroru laktacyjnego, ale może też dlatego, że nigdzie się na ten temat publicznie nie wypowiadałam. Ale wystarczy, że jakaś zbłąkana owieczka, zapyta na forum o mleko modyfikowane, albo od kiedy wprowadzają inne matki posiłki stałe, boże, biedna już zginęła. A że mleko to zło, że od tego to dziecko będzie miało w wieku dorosłym cukrzycę, a że będzie otyłe, że co to za matka, że jej nie zależy itd, włos się jeży na głowie od agresji, sączącego się jadu, kuźwa co to ku.wa kogo obchodzi jak ktoś karmi swoje dziecko.
Nie nawet nie chce mi się o tym pisać, samo ciśnienie się podnosi, jak o tym myślę, jednej znajomej po urodzeniu dziecka, pewna firma, mająca w swojej ofercie także sztuczne mleko, przysłała do domu parę gadżetów, znajoma zamieściła zdjęcie owych gadżetów wraz z kartką jaką dostała, wiesz że nikomu nie przyszło do głowy żeby po prostu, napisać: "O jaki miły gest." Jad sam jad, nienawiść i frustracja.
To samo dotyczy nosidełek dla dziecka, na początku chciałam chustę, ale wkurzało mnie już samo wiązanie, a potem rozwiązywanie, szczególnie jak Mała zaczynała wchodzić na wysokie tony, no to sprzedałam, kupiłam inne, takie który znajomy polecił, że się spisało w lato, że nie było pod spodem za gorąco itd. Kurde dobrze, że mnie ręka boska broniła, żeby się zapytać na forum, czy można nosić dziecko w czymś innym, niż chusta czy nosidełko typu mai tei, bo bym chyba już wisiała. Przecie nikt nie będzie w tym nosidełku dziecka nosił, nie wiadomo ile czasu. Nie o tym też mi się nie chce pisać, bo się tylko wkurzam.
W związku z tym że ja karmiłam od trzeciego miesiąca mieszanie, pediatra powiedział, że jak Mała skończy cztery miesiące, to mogę zacząć podawać jej tzw pierwsze posiłki. I tak też się stało, pomału intuicyjnie. Wszędzie piszą że nie powinno się zaczynać od słodkiego, bo później nie będzie chciała jeść nic innego, no cóż Małej pierwszym posiłkiem był banan, później jabłko, marchewka, ziemniak. I odpukać Mała je wszystko, dzisiaj zamiast smoczka ssała ogórka małosolnego. Jeju napisałam że dziecko ma smoczka, fuck, to też temat tabu, lepiej się nie ujawniać.
Wiesz to macierzyństwo jest takie trudne, tak bardzo trzeba uważać co się mówi, komu i gdzie. Najlepiej się nie odzywać. Przytulić bachora i się zrelaksować, bo inaczej to idzie zwariować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz