Doczekała się, chociaż już właściwie mija, ale co tam jeszcze niedziela wieczór i cały poniedziałek,a potem tylko 4 dni i znowu weekend ;p
Opiszę Ci pokrótce co robiłam w piątek, sobotę, niedzielę ale tylko do 16.30.
W piątek spotkałam się z Matką Heleny, umówiłyśmy się w typowej kawiarni dla matek z dziećmi, uwierz nie było mi łatwo się przystosować, szczególnie jak pociechy, wyciągały ze swych gardeł najwyższe tony, ale z czasem się człek taki jak ja się przyzwyczaił. Wypiłam kawę którą dostałam ostatnią,chociaż zamówienie składałam jako pierwsza, podejrzewam że to przez to że nie mam pociechy, i dlatego moje zamówienie zrealizowano na końcu. Nagadałam się, napatrzyłam na stosunki Mamy Heleny i samej Heleny z Matką ;p I zdałam sobie sprawę Matka Heleny, to całkiem normalna matka,wiesz co mam na myśli, nie skaczę, nie ćmoka, nie piszczy i ogólnie nie rozkminia jak to cudownie i itd. A już byłam w zupełnym szoku, jak pociecha wzięła z ziemi piłkę i zaczęła ją gryźć, tym mnie rozbroiła, jako matka, że nie zaczęła tej całej kanonady typu: oj oj nie wolno to z ziemi, oj oj fuj fuj, tylko machnęła ręką, mówiąc że musi jakoś zdobywać odporność. Pogadałyśmy chwilę, po czym każda udała się w swoją stronę, po to pewnie żeby znowu się zobaczyć za parę miesięcy.
Sobota rano:
Rano to dużo powiedziane, plan był taki wstać bez pośpiechu, dać się w miarę wyspać Mężowi i wyciągnąć go na zakupu, a że dalej nie mamy auta, to jest to w jakiś sposób prawdziwa wyprawa. No i tak na zakupy pojechaliśmy od dupy strony bo przez Arkadię, tam było świąteczne miasteczko, które robił M z chłopcami. Później biedra i zakupy na tydzień powrót do domu, ekwilibrystyczne wykonanie obiadu, już nawet nie pamiętam co. Wino, dużo wina, informacja dla M, że nie jestem w ciąży(wcześniej w Arkadii powiedziałam że test wyszedł negatywnie). Wino i wino. Mąż o 23 wyszedł do pracy ja zostałam z Hugh Grantem i jakimś chłopcem w jakimś filmie. A potem poszłam spać. Rano niedziela, dałam M trochę pospać, potem obudziłam z myślą że jak za oknem jest słońce to poleziem na spacer, ale zanim obudziłam wypiliwszy kawę, to słońce zaszło, odechciało mi się spacerów. Zrobiłam obiad po turecku, M wysłałam po coś do picia, jak wrócił to akurat podawałam do tureckiego obiadu, zjedliwszy, oczekiwalim gości ze wschodu. Goście się pojawilim w całej krasie, poplotkowajem i wypiwszy trochę wina, rozstalim się w zgodzie oczywista, czarując swoim wdziękiem wszystko skończyło się po dobremu. A teraz stara polska komedia i spać. A jutro jeszcze dzień ostateczny, czyli ostatni dzień wolnego. Kocham Cię M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz