Taa, nie wiem czy to wina wieku, czy tego że jak się było młodszym to jakoś bardziej czuło się te święta, bo tak jakoś więcej wolnego było i w ogóle mniej na głowie. Teraz to się odbywa bardziej na zasadzie: prezenty kupione, co założę na siebie, a ok to mogą być tamte spodnie, oby nic ode mnie nie chcieli, nic nie piekę, nie gotuję, siedzę w pracy w Wigilię do 16 i nie mam ochoty z wywieszonym jęzorem biegać jeszcze od gara do gara. Nie po to są święta żeby się zajebać. Ale taka jest niestety filozofia mojej Babci, więc przy stole wigilijnym będziemy: ja, Mąż, Mama i Babcia chociaż ona to raczej w kuchni, bo przecie trzeba każdemu udogodzić i się przy tym zachetać, bo nikt z nas nie ma rączek ani nóżek, no oczywiście będzie nas przy stole całe tłumy więc jedzenia trzeba też zrobić jak dla wojska. Także jak co roku coraz mniej odczuwam atmosferę świąt. Dlatego teraz sobie wmawiam jak to jest cudownie, jak bardzo się przejmuję i jak bardzo mnie wzrusza padający śnieg za oknem i piękne świąteczne witryny sklepowe, które co prawda już mi się opatrzyły bo są takie od początku listopada.
A oto moja wzruszająca fotorelacja komórkowo-fotograficzna, fakt jest taki że akurat to mi się podoba:
A to prezent który sobie kupiłam,jak widać na załączonym obrazku, nie tylko ja mam radość z otrzymanej paczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz