wtorek, 25 grudnia 2012
Pasibrzuch
Wigilia już za nami, spędzona u Babci i Mamy, nawet obeszło się bez większych spięć. Poziom irytacji parę razy podszedł do gardła, ale jakoś zdążył opaść zanim ktoś coś palnął. Zjedliśmy faszerowaną rybę w galarecie, całe szczęście że Dziewczyny to zrobiły bo zawsze był karp w galarecie którego nie lubię. Był także mój ukochany, najpyszniejszy śledź w śmietanie z cebulką i kwaśnym jabłkiem, podany z gotowanym ziemniakiem, śledź w czymś czerwonym, karp smażony, barszczyk z krokietem, ale tego już nie dojadłam, sałatka jarzynowa itd. Był też tzw przeczyszczacz, czyli kompot z suszonych owoców, ale tego to ja już nie zdzierżę i chyba nigdy się do niego nie przekonam, poza tym ja naprawdę nie potrzebuję przy takiej ilości jedzenie, dodatkowego czyszczenia, mam to i bez tego ;p Także bogatsza o paręset gramów, buty zimowe, ciepły sweter i książki brnę w kolejny dzień świąt .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz