Minęło jak zwykle, czyli jak z bicza strzelił, urlop, urlop o po urlopie. Czas mi minął na sprzątaniu, utykaniu szpargałów i tajne miejsca, praniu. Od pierwszego sprzątnięcia pierwszego pomieszczenia minął tydzień i idzie się załamać bo już nie widać różnicy. Czy to nie może być tak że sprzątasz i masz święty spokój chociaż na miesiąc.
Może przybyło mi parę dodatkowych siwych włosów, za przysługą mojego najdroższego Męża, i parę kilo nabytych przy pomocy NIEOBUTEJ i A. nabytych w lodziarni Limoni. Gdzie zjadłam najlepsze lody od czasu jak wróciłam z Mężem ze Szwajcarii, gdzie kobita też sama komponowała smaki i je sprzedawała pod postacią mega kul, o mega smaku. Ale to było parę dni temu, dzisiaj miałam mały maraton rodzinny. Także ogólnie jak to bywa, z czasem wolnym, nigdy nie upływa on wolniej od czasu pracującego. Od jutra rozpoczynamy ponownie pęd dób. Pęd dni świstaka. Ale ćwiczymy luzowanie umysłu, nie stresujemy się, luzik.
Luzik. Luzik. Luzik. Lodzik. Luzik. Luzik.
OdpowiedzUsuń