niedziela, 28 września 2014

Deadline

 Deadline mi się zbliża, i to chyba tylko ja wiem, jak bardzo szybko, co dziwniejsze odnoszę wrażenie że ten czas leci coraz szybciej, jakby na złość. Owszem już praktycznie wszystko mamy, co potrzebne o czym piszą internety i o czym mówią znajomi. Ale zawsze jest jakieś ale. Czy oby na pewno tego starczy czy owego, z drugiej strony człowiek powinien sobie tłumaczyć, że przecież nie mieszka w dżungli, że w razie czego zawsze może wyjść z domu i coś dokupić, no właśnie powinien. Byłoby łatwiej w życiu, jakby człowiek uczył się wychowywania dziecka, tak jak się nauczył pisać czy czytać, tak żeby mieć to we krwi, jeju jakby było łatwiej. A tak zyliard niepewności, czy będzie jej ciepło, czy nie głodna, czy chora, czy kupa (to się chyba da najszybciej zdiagnozować), czy czas urlopu macierzyńskiego jest wystarczający, chociaż czasu chyba nie ma nigdy wystarczająco dużo. Co dalej, co po tym pierwszym roku, ta kretyn jestem że się martwię co za rok, zamiast skupić się na tym co tu i teraz, ale tak było zawsze, od zawsze martwię się co będzie, durna pipa.
 Do godziny W zostało jakieś sześć tygodni, ale równie dobrze może to być cztery, co trzy, czy dwa tygodnie, jeju, wszyscy tak mają, są ludzie którzy potrafią wrzucić na luz i powiedzieć sobie co ma być to będzie, no w sumie i tak, tak będzie. Zdaję sobie sprawę z tego że na większość rzeczy nie mam wpływu, czuję się taka bezradna i niezdarna. Jest coś co uspokaja, coś co daje jakąkolwiek pewność?

               

2 komentarze:

  1. Bezradność, niepewność, strach? Będzie tylko gorzej!

    Spokój? Każda wymiana spojrzeń (ale ta pierwsza szczególnie). Równomierny oddech gdy śpi. Ciepło i miękkość skóry i ten jej powalający na kolana zapach.

    OdpowiedzUsuń