poniedziałek, 3 listopada 2014

Kopciuszek

 Druga kwestia po kieckach to buty, tylko tu troszkę gorzej, ba jak przy kieckach potrafię sobie racjonalnie wytłumaczyć, że może moda już nie ta, że cena za wysoka, że nie dostępna w Polsce, że no gdzie ja w nie j pójdę itd. To w przypadku butów zazwyczaj jestem zgubiona, nie ułatwia mi zadania także członek mojej gwardii przybocznej z NIEOBUTEGO która to, także buty kocha i czci ku niebiosom i zawsze mogę na niej "polegać" w kwestii: Popatrz co znalazłam, chodzą za mną już dwa dni i taka przecenka, no i mój rozmiar, a wiesz 41, nie tak łatwo upolować". Co wtedy poczciwa Nieobuta odpowiada: "BIERZ!!!!!". A ja co, biorę.
 Lata praktyki nauczyły mnie jednego, but ma być skórzany, ewentualnie materiałowy, ale najlepiej skóra i dobrej jakości. Lata te, nauczyły mnie jeszcze jednej bardzo istotnej  kwestii, mogą być buty piękne, boskie, nadprzyrodzone, ale jak mają obcas powyżej ośmiu centymetrów, to nie są to buty dla mnie. Mam psiapsiółę jeszcze z czasów studenckich, która na co dzień biega w szpilkach i wygląda w nich bosko, ale to ona, nie ja. Raz mnie tak nakręciło, że zakupiłam szpilki 11cm, przyszły do mnie pocztą, rozpakowywałam je z takim namaszczeniem, jakby tam co najmniej w tym pudełku siedział sam Brad Pitt. Wyciągnęłam, nie wyjęłam je z pudełka, obejrzałam, obwąchałam, no i czas nastał żeby je na stopy przyodziać, co też zrobiłam. Siedząc nałożyłam te oto boskie szpilki, moja nóżyna się natychmiast wysmukliła, wyglądała pięknie i tu się praktycznie historia kończy, ano dlatego że ja nie potrafiłam w nich nawet wstać, a co dopiero mówić o chodzeniu. Wiesz że nie miałam odwagi ich nawet przymierzyć przy własnym Mężu, chciałam mu darować tej całej kurtuazji i ściemy że wyglądam "super". Buty poszły na sprzedaż, były to moje pierwsze i ostatnie szpilki. Dodam jeszcze kwestię, że to że chodzić w nich nie potrafiłam to jedno, ale moja podświadomość mówiła mi : Hellooo, czy ty przypadkiem to nie Dumbo w szpilkach? no cóż, aż tak bardzo owe szpilki nie wysmuklają, to znaczy wysmuklają, ale nie każda materia tak łatwo się im poddaje.  Ale czasami sobie je pooglądam.
















 Jest tylko jeszcze jeden mały szkopuł, bo wiadomo że jak jest jeden rodzaj butów, których ze zdrowego rozsądku nie kupujemy, bo nie dajemy w nich najnormalniej w świecie rady chodzić, no to jest biegun przeciwny do nich. Mianowicie buty w których można łazić i łazić, niektóre nawet na słupku, raczej nawet słupie, ale potrafię w nich przemierzyć odległość DOM-PRACA/PRACA-DOM, a nawet poleźć na spacer.  Tu model balansuje między butem sportowym a botkiem, a czymś w rodzaju sztybletów, japonek, wszelkiego rodzaju klapek, trampek, tenisówek.















P.S.  Jeszcze na początku ciąży, jak kupowałam sobie buty, to argument był tak:  No kiedy jak nie teraz, za 18 lat?    :)







większość zdjęć pochodzi z PINTEREST-a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz