czwartek, 13 września 2012

Śmiech inaczej

 Hipotetycznie, chociaż nie, przyznam Ci się że zdarzały mi się takie sytuacje w życiu, iż stało się coś przykrego/złego. Znajomi oczywiście niezawodni pojawiają się u Ciebie ze szkłem na pocieszenie, starają odgonić Twoje myśli od tego przykrego/złego. I co się dzieje? No niby nic, ale pod ich wpływem zaczynasz się lekko grymasić (uśmiech), pomału jest Ci lepiej, albo tak przynajmniej Ci się wydaje dopóki oni są przy Tobie. I teraz tak, czy powinieneś czuć wyrzuty sumienia, że na chwilę/moment odrywasz się od rzeczywistości i się uśmiechasz, kiedy zwyczajowo powinieneś bić się w piersi, pytać Najwyższego czemu Ty, czemu na Ciebie padło itd. Po co się krygować, przecież każdy z Twoich najbliższych wie że jest Ci źle, nikt nie zapomni o Tobie, tylko dlatego że się uśmiechnąłeś. A Tobie w głowie siedzi, myśl, kiełkuje : jak się uśmiechnę to pokaże że już wszystko OK, że już mnie nie odwiedzą, nie zapytają się jak się czujesz, że zostaniesz sam/a. Czemu? Czemu tak bardzo w życiu dbamy o to co inni o nas pomyślą? Czemu, jak naprawdę czujemy się samotni, albo źle, albo cokolwiek innego (oczywiście mało przyjemnego), nie damy znać że potrzebujemy pogadać, spotkać po prostu pomocy? Czy to wstyd przyznać się do tego że jesteśmy ludźmi i coś czujemy? Chyba dopadły mnie wyrzuty sumienia, że pomału biorę udział w pogoni życia z dnia na dzień, takie życie trochę na zasadzie "dnia świstaka", bez przystanku i bez dostrzegania tego co jest obok.  Przykre. Wniosek taki, jest Ci źle: dzwonisz po znajomych, uśmiechasz się i nie dbasz o to, co o Tobie pomyślą, bo jak Ci znowu będzie źle to znowu zadzwonisz.

2 komentarze: