W tle: LECI
Jak w temacie, syndrom niedźwiedzia atakuje mnie ze wszystkich stron, to znaczy, że mogłabym na przemian jeść i spać i tak w kółko. Ale że człowiek taki jakiś bardziej praktyczny jest, to jeszcze raz na jakiś czas podniesie tyłek i zrobi sobie kawę, a co niedźwiedziowi nie wolno?
Tak w ogóle to chciałam o czymś innym pisać, rano jak wstałam to tak jakoś ok 11, serio rzadko mi się to zdarza, no ale w końcu jestem od paru dni niedźwiedziem, więc dałam sobie ciche przyzwolenie na dłuższą kimę. Tak więc jak wstałam, naszła mnie myślączka, dosyć poważna jak na sobotni poranek, bo o życiu, o doświadczaniu, o byciu wystawianym przez nie na różne wydarzenia, nie koniecznie miłe. Bo głównie takie zapamiętuje, taka natura, że ciężko nam jest żyć tym co wspaniałe, człek taki że raczej będzie jątrzył przeszłość po to by się podoławać, bo a nóż jak pomyśli o czymś z optymizmem to zapeszy i się nie uda. Bosze jakie człowiek ma ciężkie życie. Ale tak se sączyłam poranną kawę i zdałam sobie sprawę z tego że mogę spokojnie podziękować losowi, przypadkowi, Boszowi, co kto w co wierzy, że całkiem mi się to życie układa. No dobra są okoliczności które mnie doprowadzają do pasji, ale powiedzmy sobie szczerze, że bez tego byłoby nudno, nie doceniłbyś tego co masz. Owszem mam taką przypadłość że mój kozi móżdżek wypiera wiele złego, dzięki temu mogę się cieszyć z wielu małych rzeczy.
Życie nie traktuje zbytnio lekko, jakby się mocno skupić, to jest trochę takich rzeczy, gdzie człowiek, pytał się dlaczego? dlaczego mnie? dlaczego ja?. Czas jest idealnym lekiem na te pytania, dzięki niemu wszystkie "dlaczego" się zacierają. Może jednego "dlaczego" nie rozumiem, jak pewien zwierz chciał zjeść mi Męża, było to jakiś czas temu, nie rozumiem dlaczego spotkało M coś takiego po co? w jakim celu? Czy po to żeby docenić życie, by zdać sobie sprawę z tego że jest ono kruche? Czy z tego jak bardzo kocha?
Bardzo, bardzo dawno temu (jakieś 400 lat) jeszcze pod pałacem Kazimierzowskim, jakaś dziewczyna zapytała się mnie : Dla ciebie ta szklanka jest do połowy pełna, czy pusta? Ja kompletnie nie wiedząc o co chodzi ( pomyślałam sobie, że wyjdę na totalnego abnegata filozoficzno-kulturalnego, bo nie miałam bladego pojęcia o co jej chodzi, czułam się jak jakiś tuman). Nie myśląc wiele, (żeby moje myśli niewiedzy nie wyszły na jaw) palnęłam że pusta. Teraz wiem, że jest do połowy pełna !!!!!!
:) Tak to jest.
OdpowiedzUsuńżycie :)
OdpowiedzUsuń